Czasami czuję się jak werbel, na którym życie wygrywa rytm.
Czasami aż głowa mi od tego rytmu pęka, tym bardziej, że nie jest zgodny ze
mną, z moimi odczuciami. Innym razem jestem jak śmieć niesiony przez wiatr.
Rzucany pod nogi przypadkowym przechodniom i ze złością wymiatany jak najdalej.
Bywa też, że czuję się jakbym zszedł z gigantycznej karuzeli. Wszystko w mojej
głowie wiruje i nie sposób skupić myśli na tym co najważniejsze… No właśnie! Co
jest najważniejsze? Lojalność? Uczciwość? Wiara we własne ideały? A może
niezależnie od metod, dążenie do celu, do zwycięstwa? Droga „po trupach” ale
wprost na podium? Zawsze uczono mnie, że trzeba być uczciwym i szczerym. Nie
ranić innych. Szanować ich przekonania. Myślałem, że taki właśnie jest świat. Dobry,
wyrozumiały, wspaniałomyślny. Że nagradza dobro a karze zło. O naiwności!
Ale dziś chcę napisać coś optymistycznego. Coś co podniesie na
duchu. Doda otuchy. Bo wiem, że jestem szczęściarzem. Chodzę na własnych nogach
i mam parę sprawnych rąk. Widzę kolory, słońce i nadchodzącą wiosnę. Czuję
zapach jaki niesie wiatr. Słyszę muzykę i ptaki. Mam wokół siebie cudownych
ludzi. Dwóch wspaniałych synów, kochającą kobietę, rodzinę, przyjaciół. I mam
dar słów, bym mógł tym wszystkim dzielić się z innymi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zechcieliście podzielić się ze mną swoimi spostrzeżeniami.