czwartek, 30 sierpnia 2012

Coś i Gwiazdka


       Wszyscy żyjemy w swoich światach. Zamykamy się w osobistych, pustelniczych wieżach w ślepej wierze, że w ten sposób uchronimy się od wszelkiego zła i bólu. Ale to nie skutkuje. Do tego doskwiera nam samotność i tęsknota za czymś nieokreślonym. Każdego dnia budzimy się i zasypiamy czując coś, czego nawet nazwać nie potrafimy. I wędrujemy brzegiem czasu, bez prawa powrotu, nie wiedząc dokąd i kiedy skończy się nasza droga.
            Aż pewnego razu zdajemy sobie sprawę, że dalej tak nie wytrwamy. W panice staramy się wyjść z naszych wież, ale nie zawsze udaje się nam odnaleźć drzwi. Niektórzy pozostają w swoich samotniach już na zawsze. Nielicznym udaje się je opuścić i odnaleźć sobie podobnych. Niejednokrotnie zgubionych we mgle przeszłości przez młodzieńczą niewiedzę i brak wiary w siebie…


Bajka  o Gwiazdce.
Gdzieś na peryferiach Świata, u kresu Ciemności, żyłą maleńka Gwiazdka. Była tak mała w stosunku do otaczającej ją ciemności, że nie wierzyła, iż jej światło może ktoś dostrzec.
Na planecie na którą nikt jeszcze nie dotarł, pod ziemią, której nikt jeszcze nie dotknął, istniało Coś. Było to małe Coś, ale miało ogromne serduszko. Samotność bardzo je smuciła. Pogrążone w czarnej rozpaczy poszło spać z myślą, by już nigdy się nie obudzić. Wiedzieć trzeba, że jeżeli jakieś Coś nie chciało się budzić, to w swojej maleńkiej norce mogło spać wiecznie. Kiedy tylko zamknęło oczka, przyśniło mu się, że odwiedziła go cudowna Gwiazdka i naprawdę nie chciało już się budzić…
Daleko w górze maleńka Gwiazdka nie chciała dłużej żyć, bo nikt nie podziwiał jej blasku. Bez chwili zastanowienia zeskoczyła ze swego gniazdka, w którym tak długo żyła nikomu niepotrzebna.
W norce zagrzmiało i nagle zapanowało niezwykłe światło. Coś otworzyło oczka i zobaczyło Gwiazdkę. Pomyślało, że to cudowny sen i jeszcze mocniej postanowiło, że nigdy się nie obudzi. Gwiazdka coraz jaśniej płonęła z radości, że ktoś podziwia jej delikatne promyki.
I żyli zawsze i szczęśliwie. Gwiazdka myśląc, że nie żyje, a Coś, że to tylko cudowny sen…
 Mikey McVee
Łódź, 1992-01-18


niedziela, 19 sierpnia 2012

W zasięgu wzroku i dotyku...


          Oddaję dziś w Wasze ręce tekst piosenki Chrisa De Burgha - Sight And Touch. To jedna z jego piosenek, które wpadają w ucho i pozostawiają pytanie: O czym śpiewa jeden z największych romantyków ostatnich dekad. Tekst jest tylko jedną z warstw przekazu jak muzyka i obraz. Ale jak sądzicie? Co tak naprawdę chciał nam przekazać autor tego tekstu?



Moja dziewczyna budzi się w swoim łóżku nocą,
Ubrana w srebro i biel,
Mówi iż miała najdziwniejszy sen,
O innym czasie i miejscu;
A teraz opowiada o miejscu dalekim,
Kobieta i mężczyzna wtuleni w siebie,
Czy oni nie wiedzą, że to wbrew prawu?,
Cóż to musi być przed wojną,
To było na długo przed nią
Prawdziwa miłość i oddanie - w zasięgu wzroku i dotyku,
Prawdziwa miłość i emocje - ze wzrokiem i dotykiem,
Prawdziwa miłość i oddanie, zanim nastał dzisiejszy świat;
Ona słyszy głosy,
Rozmowa z innego świata zaginionego w czasie,
Zanim zabrał te słowa,
Który opowiedział nam, jak my kiedyś,
Naszą historię, słowa
Prawdziwa miłość i oddanie - w zasięgu wzroku i dotyku,
Prawdziwa miłość i emocje - ze wzrokiem i dotykiem,
Prawdziwa miłość i oddanie, zanim nastał dzisiejszy świat;
A teraz żyjemy we dwoje za czworo
Nigdy nie wychodząc na zewnątrz przez drzwi,
Obserwują nas na odległość,
A my siedzimy i czekamy aż do nocy,
A w nocy, mamy
Słodką miłość i oddanie - w zasięgu wzroku i dotyku,
Prawdziwą miłość i emocje - ze wzrokiem i dotykiem,
Słodką miłość i oddanie, w dzisiejszym świecie;
Nigdy nie będziemy samotni - ze wzrokiem i dotykiem,
Nigdy nie będziemy samotni - ze wzrokiem i dotykiem,
Nigdy nie będziemy samotni w takim dzisiejszym świecie ...

(tłumaczenie własne)



poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Tu i teraz


„…Nawet jeżeli głos wewnętrzny mówi coś, co wyraźnie się wiąże z bieżącą  sytuacją, interpretuje ją w kategoriach przeszłości. Dzieje się tak dlatego, że głosem tym przemawia ten aspekt twojego umysłu, który jest owocem gruntownej tresury, ukształtowany przez całą twoją przeszłość i przez zbiorową, odziedziczoną po przodkach umysłowość kulturową. Widzisz zatem i osądzasz teraźniejszość przez pryzmat czegoś, co już przeminęło, uzyskujesz więc całkowicie wypaczony obraz…”

Eckhart Tolle - Potęga teraźniejszości





czwartek, 9 sierpnia 2012

Pracy poszukuję!

Poszukuję pracy. Wysyłam megabajty danych CV. Pytam wszędzie gdzie jestem i co? I nic. A gdy coś znajdę to okazuje się, że właściwie to zamiast zarobić na życie to jeszcze muszę dopłacić, albo nabić kogoś w butelkę. Czy naprawdę nie ma już w tym kraju możliwości by uczciwą pracą zarobić na uczciwe życie?
Ustawa mówi o tym, że mężczyźni muszą pracować do 65 roku życia. Ja mam dopiero 40 ale na ogół słyszę: „Tworzymy młody zespół. Sorry, pan jest za stary” To za co mam żyć przez kolejne 25 lat? 




"Pewien żebrak od ponad trzydziestu lat siedział przy drodze. Aż tu któregoś dnia nadszedł jakiś nieznajomy. "Ma pan trochę drobnych"?- spytał żebrak, machinalnie wyciągając rękę, w której trzymał starą czapkę. "Nie mam niczego, co mógłbym Ci dać"- odparł przechodzień, a po chwili spytał: "Ale na czym Ty właściwie siedzisz". "Och, to tylko stara skrzynka " - odpowiedział żebrak. "Siedzę na niej odkąd tylko pamiętam". "A zajrzałeś kiedyś do środka?" - zapytał nieznajomy. "NIE" - odpowiedział żebrak. " Po co miałbym tam zaglądać ? Tam nic nie ma ". "Może jednak zajrzyj" - powiedział przechodzień. Żebrak zdołał podważyć wieko. Ze zdumieniem, niedowierzaniem i uniesieniem stwierdził, że skrzynka jest pełna złota."        
                                                                                            
Cytat z książki "Potęga teraźniejszości"  Eckharta Tolle


Jesteśmy takimi żebrakami,
musimy odnaleźć skarb,
nie w skrzyni - gdzieś poza nami,
a w sobie - w nas,
istniejący w zamyśle przed czasem,
urzeczywistniający się w czasie tu i teraz.




niedziela, 5 sierpnia 2012

Podnosząc się


        Z reguły życie potrafi nas zaskoczyć. Poprowadzić wydarzenie według innych założeń niż nasze. Zamieszać w naszych myślach i wytrącić z rąk wszelkie argumenty, które jakkolwiek wydawałyby się mocne, tracą swoją moc i znaczenie. Ludzie, których uważamy za przyjaciół bywają całkiem obcy a inni, dalecy i obcy wyciągają dłoń. Bywa też, że pozostajemy całkiem sami w obliczu zdarzeń, które nas przerastają. Niezmiennie „panta rhei”! I choć może wydaje się to paradoksem to tak właśnie jest. Niezmiennie wszystko się zmienia…


A deszcz padał. Wielkie krople spadały z niebios. Chmury szczelnie opatuliły słońce. Leżał w błocie, zbierając siły by wstać. Potłuczony i poobijany nie czuł bólu. Nie miał tylko siły wstać. Jeszcze. Deszcz obmywał jego twarz. Spłukiwał kurz. Orzeźwiał zdrętwiałe myśli. Najpierw wsparł się na łokciach. Ostre ukłucie w boku wstrzymało mu oddech. Nie na długo. Walcząc sam ze sobą zaczerpnął mały łyk powietrza. Potem następny i kolejny. Ból zrezygnowany przytłumił się i przestał utrudniać oddychanie. Podjął kolejny wysiłek i usiadł. Tym razem zakołowało mu się w głowie. Świat przez chwilę udawał, że jest wesoło, ale nie dał się oszukać pozorom. I tak nigdy nie lubił karuzeli. Uklęknął. Ku jemu zdziwieniu nic mu nie przeszkodziło w wykonaniu tej czynności. Stanął na nogi, ale zatoczył się. Jak pijany. A przecież nie znał nawet tego smaku. Nigdy nie miał w ustach kropli alkoholu. Nienawidził tracić nad sobą kontroli. Zawsze i wszędzie chciał wszystko kontrolować. Być panem sytuacji. Mieć wpływ na to co się dzieje. Szkoda, że jego życzenie tak rzadko się spełniało. Tysiące myśli kołatało mu się w głowie. Przenikały się i plątały sprawiając, że sam nie wiedział o czym myśli. Był zdruzgotany tym co się wydarzyło. Nigdy nie uwierzyłby w taki obrót sprawy, gdyby nie znalazł się w jej centralnym punkcie. Szaleństwo. A jednak się stało. Szedł ulicą jak w transie. Zataczał się bo nie mógł utrzymać kierunku. Dopiero teraz poczuł pulsowanie w skroniach i smak przełykanej krwi.
Przetrwa. Jutro rany się zagoją. Będzie silniejszy i mniej łatwowierny. Już nie pozwoli tak łatwo się zaskoczyć.
A deszcz padał. Wielkie krople nadal spadały z niebios. Lecz mimo pozorów coś jednak się zmieniło…

Mikey McVee
Łódź, 2012-08-05



środa, 1 sierpnia 2012

Show me the Love




Dziś gorszy mam dzień… Przeszłość, teraźniejszość…
Wspomnienia zawsze przychodzą w nieodpowiedniej chwili…


  ***

Zwątpienie jak stado wron
Wydziobuje obraz małej buzi
Szczęśliwej w swej nieświadomości
Lecz czułej na każdy gest
Upadły ton Nastrojów
Głos schowany za prawdziwymi uczuciami

Krótkie chwile ciepła
Maleńkich łapek
Tupot maleńkich bucików o parkiet
W dziecinnej wierze, że
Wszystko jest dobrze
Dobra mina do złej gry
W bezsilności chwili

A potem zimno
Ziąb obcych miejsc
Które miały być domem
Upadłe pragnienia
Umierające przy drodze
Znające gasnący rytm kroków
Na pamięć…

Brzeszcze, 2007
Mikey McVee