Z reguły życie potrafi nas
zaskoczyć. Poprowadzić wydarzenie według innych założeń niż nasze. Zamieszać w
naszych myślach i wytrącić z rąk wszelkie argumenty, które jakkolwiek
wydawałyby się mocne, tracą swoją moc i znaczenie. Ludzie, których uważamy za
przyjaciół bywają całkiem obcy a inni, dalecy i obcy wyciągają dłoń. Bywa też,
że pozostajemy całkiem sami w obliczu zdarzeń, które nas przerastają.
Niezmiennie „panta rhei”! I choć może wydaje się to paradoksem to tak właśnie
jest. Niezmiennie wszystko się zmienia…
A deszcz padał. Wielkie
krople spadały z niebios. Chmury szczelnie opatuliły słońce. Leżał w błocie, zbierając
siły by wstać. Potłuczony i poobijany nie czuł bólu. Nie miał tylko siły wstać.
Jeszcze. Deszcz obmywał jego twarz. Spłukiwał kurz. Orzeźwiał zdrętwiałe myśli.
Najpierw wsparł się na łokciach. Ostre ukłucie w boku wstrzymało mu oddech. Nie
na długo. Walcząc sam ze sobą zaczerpnął mały łyk powietrza. Potem następny i
kolejny. Ból zrezygnowany przytłumił się i przestał utrudniać oddychanie.
Podjął kolejny wysiłek i usiadł. Tym razem zakołowało mu się w głowie. Świat
przez chwilę udawał, że jest wesoło, ale nie dał się oszukać pozorom. I tak
nigdy nie lubił karuzeli. Uklęknął. Ku jemu zdziwieniu nic mu nie przeszkodziło
w wykonaniu tej czynności. Stanął na nogi, ale zatoczył się. Jak pijany. A
przecież nie znał nawet tego smaku. Nigdy nie miał w ustach kropli alkoholu.
Nienawidził tracić nad sobą kontroli. Zawsze i wszędzie chciał wszystko
kontrolować. Być panem sytuacji. Mieć wpływ na to co się dzieje. Szkoda, że
jego życzenie tak rzadko się spełniało. Tysiące myśli kołatało mu się w głowie.
Przenikały się i plątały sprawiając, że sam nie wiedział o czym myśli. Był
zdruzgotany tym co się wydarzyło. Nigdy nie uwierzyłby w taki obrót sprawy,
gdyby nie znalazł się w jej centralnym punkcie. Szaleństwo. A jednak się stało.
Szedł ulicą jak w transie. Zataczał się bo nie mógł utrzymać kierunku. Dopiero
teraz poczuł pulsowanie w skroniach i smak przełykanej krwi.
Przetrwa. Jutro rany się
zagoją. Będzie silniejszy i mniej łatwowierny. Już nie pozwoli tak łatwo się
zaskoczyć.
A deszcz padał. Wielkie
krople nadal spadały z niebios. Lecz mimo pozorów coś jednak się zmieniło…
Mikey McVee
Łódź, 2012-08-05
czasami trzeba upaść,aby móc się ponieść,coraz to wyżej i wyżej.Trzeba zawsze pamiętać,że jesteśmy tylko ludźmi,że nie na wszystko mamy wpływ my sami,że jest jakaś siła fatalna,która nas wszystkich w aniołów przerobi...bo przecież dlaczego mam nie mijać?...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ale my na tak mało mamy wpływ, że to aż boli...
OdpowiedzUsuńWstaję z tego mojego błota powolutku... Kiedyś przyjdzie dzień, kiedy stanę pewnie na własnych nogach. Dobrze spotkać - choćby wirtualnie kogoś, kto wyciągnie do nas rękę. Dziękuję
OdpowiedzUsuń