Nie palił. Mimo to nabrał w płuca ogromny
haust powietrza. Potrzebował tego dymu. Potrzebował czegokolwiek, co sprawi, że
uwierzy w możliwość zmiany stanu rzeczy. Usiadł przy stoliku w najciemniejszym
kącie baru. Chciał się upić. Jak nigdy dotąd. Zapomnieć o wszystkim. Wymazać z
głowy wszystko i obudzić się wolny od trosk. Jak niemowlę.
Z kieszeni wysłużonych spodni wyciągnął
wszystko co mu pozostało – mnóstwo miedzianych monet. Było ich tak wiele, że
mógł użyć ich zamiast kastaniety. Potem nieśmiało, jak człowiek sprawdzający liczby, które padły
na loterii, otworzył kartę drinków. Nawet na kieliszek wódki nie było go stać.
Zaśmiał się w myślach. On abstynent przyszedł do baru się upić, bez pieniędzy.
Jak stary pijaczyna.
Zamierzał wstać i wyjść. Ale jeszcze
chwilę chciał pozostać ukryty w półmroku i dymie. Muzyka nie zagłuszała myśli. Towarzyszyła im prowadząc
swoją drogą, w niewiadomym kierunku. Wtem podeszła do niego uśmiechnięta
kelnerka i postawiła przed nim szklaneczkę z brązowym płynem. Zapachniało
rumem.
- To pomyłka – wykrztusił zakłopotany –
nic nie zamawiałem…
- Ależ to dla pana – upierała się
kelnerka.
- Zapomniałem portfela… - oponował
zmieszany.
- Proszę się nie martwić. To darmowy
poczęstunek dla naszego 1000 klienta. Może pan wypić całą beczułkę! – rzuciła, pozostawiając
go osłupiałego nad aromatyczną szklaneczką.
Sączył łyk za łykiem. Delektował się
smakiem, nie zważając na palący ból w gardle. Wspomnienia jak film przelatywały
przez jego myśli. Dzieciństwo. Kojący głos matki. Bezpieczna dłoń ojca. Wiara w
ich słowa o uczciwości i sprawiedliwości. O zwycięstwie dobra nad złem. O
Dobrych Duchach i Aniołach. Jakże chciał wrócić się do tego czasu. Znów mieć w
sobie tyle siły i niezachwianą wiarę w zwycięstwo i spełnienie marzeń.
Zakołowało mu się w głowie. Szybko. Za szybko – pomyślał. Ale czyż nie tego
właśnie chciał? Nim zdążył zobaczyć dno swojej szklaneczki, uśmiechnięta
kelnerka przynosiła kolejną. Cóż za przedziwny traf, pomyślał? W nieszczęściu
miał odrobinę szczęścia. Podarowano mu ulubiony rum. Muzyka zmieniła rytm i
zaczęła snuć się powoli – jak dym. Wypełniła puste miejsca przy stoliku.
Chciałby móc odnaleźć siebie sprzed lat. Ostrzec młodzieńca, którym był, przed
błędami, które popełnił. Podróże w czasie. Zawsze o tym marzył… Teraz dzięki
temu zmieniłby swoje życie. Na lepsze…
Z zamyślenia wyrwał go głos starszego, ekstrawaganckiego
choć eleganckiego i dobrze ubranego mężczyzny.
- Czy pozwoli pan, że się przysiądę?
-Tak oczywiście. - odrzekł zdumiony, że mimo tylu wolnych miejsc,
ktoś postanowił się dosiąść właśnie do niego.
- Cieszę się, że cię odnalazłem - powiedział nieznajomy. Wiem o czym myślisz.
Wspominasz dzieciństwo. Sądzisz, że przegrałeś. Doszedłeś do wniosku, że
wszystko spieprzyłeś i nie chce ci się żyć…
Patrzył na nieznajomego z otwartymi
ustami, a jego oczy rosły, podwajając niemal swoją wielkość. Jakby wszedł mu do
głowy i czytał myśli linijka za linijką… Nim zdążył wykrztusić jakieś słowo,
jego towarzysz kontynuował monolog:
- Musisz jedną rzecz jednak wiedzieć.
Istotnie wiele straciłeś podejmując szereg złych decyzji. Pozwoliłeś swojej
Prawdziwej Miłości wziąć ślub z innym mężczyzną, bo nie wierzyłeś, że możesz
dać jej szczęśliwe życie i unieszczęśliwiłeś siebie, ją i wasze dzieci. Nie
potrafiłeś stworzyć domu i szczęśliwej rodziny dla swoich synów i nigdy sobie
tego nie wybaczysz. Zaufałeś osobom, które nie zasługiwały na twoje zaufanie i
zawiodły cię, wykręcając jak gąbkę, raniąc i pozostawiając na rozstajach. Ratowałeś
innych poświęcając własne zdrowie. W podzięce twoi szefowie wyrzucili cię jak zepsutą zabawkę. Ale żyłeś w zgodzie ze swoim sumieniem. Starałeś się
być dobrym człowiekiem i choć dla nikogo to nie miało znaczenia, byłeś wierny
swoim ideałom. To nic, że masz w kieszeni tylko kilka miedziaków. Twój czas się
odmieni, a wszystko co podarowałeś Wszechświatowi wróci do Ciebie wielokrotnie piękniejsze.
Jedyne co musisz uczynić to wziąć się w garść. Zacząć żyć jakby wczoraj było
tylko obejrzanym filmem. Naprawisz większość swoich błędów i będziesz
szczęśliwym człowiekiem. A tym szczęściem obdarujesz swoich bliskich. Dużo
pracy przed Tobą ale wartej twojego trudu.. Dopij nasz ulubiony rum i bierz się
za życie. Już czas.
-
Skąd tyle o mnie wiesz? – wykrztusił ze ściśniętym gardłem. Gość był
ubrany tak jak on zawsze chciał się ubierać… Pomyślał, że chyba za dużo wypił a
to wszystko jest tylko przewidzeniem.
Tajemniczy mężczyzna uśmiechnął się zza
swojej szpakowatej brody. Jak przyjaciel poklepał go po ramieniu i podarował
dziwną , siedmiokątną monetę. To dla ciebie. Gdybyś kiedyś zwątpił w to co
powiedziałem weź do ręki tą monetę. Wstał. Długie kręcone szpakowate włosy
nakrył kapeluszem. Poły prochowca, przypominającego kowbojski płaszcz z
początku XXw. zafalowały gdy odchodził. W sposobie jego poruszania była
niezachwiana pewność, która potwierdzała, że będzie dokładnie tak jak
powiedział.
- Proszę pana! Proszę pana!!! - Usłyszał kobiecy głos. Uniósł głowę. Przez
chwilę nie wiedział co się dzieje. Nagle pamięć, jak błyskawica wróciła. Zasnął
w barze. Rum go uśpił, ale nie zabrał jego smutków. I miał dziwaczny sen. Rozmawiał z mężczyzną w
kowbojskim kapeluszu i płaszczu. I ten zapewnił go, że jego przyszłość będzie
dobra. Cudowny sen.
- Przepraszam! - wymamrotał, odruchowo wyciągając z kieszeni
monetę by zapłacić.
- Wszystko jest uregulowane – rzekła kelnerka.
- Czas by poszedł pan już do domu – powiedziała łagodnie, odchodząc w półmrok.
Wstał od stolika i ruszył ku wyjściu. W
dłoni trzymał połyskującą złotem monetę. Gdyby jej się przyjrzał zdumiałby go jej
kształt siedmiokąta i rok wybicia przez mennicę. Rok 2037…
Mikey McVee
Łódź, 2012-07-23