Często mówimy, że tęsknimy za młodością. Cóż jednak to
znaczy? Czy tęsknimy za naszymi szczupłymi sylwetkami? A może za beztroską
dzieciństwa? Otóż nie. Tęsknimy za tym by znów mieć pierwszą szansę. By znów
móc zrobić pierwsze wrażenie. By znów móc całą duszą wierzyć, że wrota świata
są dla nas otwarte na oścież. Że nasze plany i zamierzenia zrealizujemy bez
błędów i pomyłek. Że nie będziemy cierpieć i nikomu nie sprawimy bólu. Że nie
spotkamy ludzi, którzy do naszego życie wnieśli tylko straty i zniszczyli to, w
co wierzyliśmy. A tym czasem jest zbyt późno. Są rzeczy, których już nie można
naprawić. Już nie można zmienić. I trzeba żyć z tą świadomością.
Wielkie
plany runęły w gruzy i wszystko jest inne niż planowaliśmy. Oczywiście wstajemy
z kolan. Na gruzach budujemy namiastki gmachów, których nigdy nie udało nam się
stworzyć. Uśmiechamy się do przechodniów. Nawet żartujemy, by ukryć to co w
nas. Ale żal i smutek straconych szans, przegranych bitew i zawiedzionych ludzi,
często ukochanych i najważniejszych w życiu, przyczepia się do naszych stóp jak
guma do żucia i utrudnia nam każdy krok. Jak wytłumaczyć, że wtedy, gdzieś w
zamieci czasu, postąpiliśmy najlepiej jak potrafiliśmy. Że dziś zrobilibyśmy
inaczej, ale już nie mamy takiej szansy…
Tracimy pęd i
sens drogi. Echo słów które wypowiedzieliśmy lub cisza słów, jakich nie
odważyliśmy się wymówić, odbija się w zakamarkach naszych myśli, dźwięcząc w
uszach. Uciekamy w obawie by nie pozostać ze sobą sam na sam. Patrzymy
niewidzącym wzrokiem w lustra, nie mogąc znieść blizn, które nosimy na pamiątkę
walk, jakie stoczyliśmy. Nie jest ważne czy zwycięskich, czy przegranych skoro
nie doprowadziły nas ostatecznie do wyznaczonego celu. Jak zakładnicy własnych
pragnień, wyzbywamy się tych pozostałych, gdyż nie są już tak istotne po
utracie poprzednich i wolimy sami je porzucić. A czas upływa. Sączy się kropla
po kropli, wsiąkając w materię dziejów. Bezpowrotnie.
Mikey McVee